Śmierć jest jedna dla nas wszystkich, ale ma różne oblicza. Odebraniem nam Marty, pokazała nam swoją najsroższą twarz. Kiedy umiera osoba taka jak Marta, młoda i pełna życia, nie jesteśmy w stanie zrozumieć tego faktu, wypieramy go; i ja cały czas wypieram fakt, że Marta nie żyje. Nie potrafię tego zrozumieć, dlaczego musiała odejść teraz, dlaczego na progu kariery, dlaczego w momencie, kiedy otworzyły się przed nią nowe możliwości, kiedy mogła planować swój rozwój w takim kierunku, o jakim marzyła.
Marta jest wzorem.
Ścieżka kariery Marty była dużo trudniejsza niż wielu z nas. Marta nie miała komfortu prowadzenia wyłącznie badań naukowych. Musiała łączyć je z obowiązkami administracyjnymi. Marta była jedną z tych osób, która, pomimo tego, że nie było tego widać, miała niezwykle duży wpływ na funkcjonowanie naszej instytucji. Pamiętam, że w najtrudniejszych dla CAŚ momentach Marta nie załamywała rąk, nie wątpiła, tylko pytała, co może zrobić, żeby pomóc. Jednocześnie była jedną z osób, które nie miały problemów ze spełnianiem wymogów prowadzenia nauki i publikowania i zarazem kończyła swój doktorat. Marta mogła czynić to wszystko tylko i wyłącznie dzięki swojej inteligencji, niesamowitej pracowitości, sumienności i zaangażowaniu. Cechami, w których przewyższała nas wszystkich. Marta jest dla nas wszystkich przykładem, że pomimo trudności dzięki ciężkiej pracy możemy osiągnąć założone cele. Marta jest synem, który pomnożył talenty w biblijnej przypowieści.
Tydzień przed Jej śmiercią spotkaliśmy się z Ulą, Ewą i Panią Anią, żeby omówić przyszłość zespołu ceramologicznego. Ustaliliśmy, że Marta przechodzi na upragniony przez nią etat naukowy i we wrześniu mieliśmy ustalić Jej plany naukowe. Nie potrafię i nie chcę pojąć, dlaczego nie będzie mogła tego wszystkiego wprowadzić w życie. Marta, biorąc pod uwagę to, co już w tej chwili robiła, nie będąc do tego zobowiązaną, stawała się liderką wśród naukowców Centrum. Stawała się naszym ekspertem, jeśli chodzi o ceramikę bliskowschodnią i z Zatoki Perskiej.
Marta formalnie była moją asystentką, ale czyniła dla CAŚ wiele więcej. Będąc moją asystentką, wykonywała pracę, właściwie niemożliwą do wykonywania. Jak być asystentką kogoś, kogo przez większość czasu dzielą od nas cztery tysiące kilometrów? Wszystko zawsze było gotowe na czas. Ciężko to sobie wyobrazić, ale Marta nigdy nie miała żadnej „wpadki”. Była perfekcjonistką. Jednocześnie miała świetne poczucie humoru. Żartowaliśmy sobie, że gdybym chciał zarządzać idealną instytucją to musiałbym sklonować Martę 40 razy. Czasami słyszałem z drugiego pokoju niezwykle charakterystyczne „ Panie Dyrektorze…..” Z akcentem na ostatnią sylabę i już wiedziałem, że skoro Marta nie zwraca się do mnie normalnie po imieniu to zaraz dostanę burę.
Niestety już tego nigdy nie usłyszę. Już nigdy Marta mnie nie uratuje.
„Nie ma ludzi niezastąpionych” powtarzałem sobie przez 25 lat swojej pracy. Teraz jednak zdaję sobie sprawę, że są, że są ludzie niezastąpieni, zwłaszcza, jeśli są tak niepowtarzalni jak Marta.
Marta byłą osobą wierzącą w tym pozbawionym duchowości i pogrążonym w materializmie świecie. Wierzmy więc razem z nią, że dzień Jej śmierci nie jest dniem, kiedy wszystko się skończyło. Jest Dies Natalis, dniem narodzin do nowego życia. Jest nowym początkiem.