Sister Marta – wspomnienie Piotra Bielińskiego

Marty odejście nastąpiło tak nagle i nieoczekiwanie, że wręcz nie chce się wierzyć, że to się naprawdę wydarzyło.

Znam Martę od 15 lat, odkąd jako studentka II roku studiów zgłosiła się do mnie na praktykę wykopaliskową na Tell Arbid w Syrii, na którą zresztą pojechała. Od tej pory byłem z nią już w stałym kontakcie, najpierw jako studentką, później współpracowniczką, a wreszcie także doktorantką. Ostatni raz rozmawiałem z nią przez telefon kilka dni przed Jej odejściem na temat ostatecznej redakcji Jej rozprawy doktorskiej.

Już po pierwszym „studenckim” sezonie na Tell Arbid było dla mnie jasne, że zostanie naszą koleżanką po fachu i rzeczywiście weszła wkrótce do stałego składu tej ekspedycji. Później zaś współpracowała ze mną również w badaniach w Kuwejcie i Dubaju. Tej jesieni, jeśli pandemia by pozwoliła, miała jechać na wykopaliska do Omanu jako archeolog-ceramolog.

Marta wcześnie zainteresowała się badaniami ceramiki i – dzięki nieżyjącej już niestety dr Marii Krogulskiej, która została Jej przewodniczką po zakamarkach ceramologii – wyspecjalizowała się w ceramice czasów wczesno-islamskich, co poza sprawami naukowymi zaowocowało wzajemną głęboką sympatią między uczennicą a nauczycielką. Zarówno Marty magisterka, jak też rozprawa doktorska dotyczyły powierzonych jej przez dr Krogulską wczesno-islamskich pozostałości z polskich wykopalisk na wyspie Bijan w Iraku. Marta stała się ogólnie uznanym specjalistą od ceramiki islamskiej, także na arenie międzynarodowej. W redakcjach różnych czasopism naukowych czekają na druk jej gotowe artykuły. Tak naprawdę, stanęła właśnie teraz na progu poważnej kariery naukowej, o której marzyła i do której konsekwentnie dążyła. Żal, że śmierć nie pozwoliła jej pójść tą drogą dalej.

Już na początku swej archeologicznej kariery, jeszcze w czasach pierwszych wykopalisk Marta zdobyła sobie przezwisko, pod którym jest szeroko znana w naszym środowisku, a mianowicie Sister Marta, Siostra Marta. Część młodszych kolegów nawet nie wie skąd ono się wzięło. Otóż, jeszcze przed swym pierwszym wyjazdem do Syrii na wykopaliska Marta przyznała mi się, że oprócz innych talentów ma za sobą także przeszkolenie na siostrę PCK. Zapamiętałem to i, ponieważ na wykopaliskach zdarzają się różne kontuzje, powierzyłem jej opiekę nad naszą apteczką. Opatrywała skaleczenia kolegów i naszych syryjskich robotników, wydzielała tabletki, ordynowała diety, a ponieważ wśród jej „pacjentów” było sporo syryjskich robotników stąd też zaczęliśmy ją nazywać Sister Martą. Była w tych sprawach sumienna, dokładna, odpowiedzialna, a wreszcie życzliwa i opiekuńcza, tak jak we wszystkim co w życiu robiła, choć czasami wobec nieposłusznych bywała bardzo zrzędliwa. Lubiła też pomagać młodszym, którzy dopiero zaczynali funkcjonować w naszym środowisku.

Te wszystkie cechy widać na wszystkich polach Jej działania zarówno w nauce, jak i pracach administracyjnych, którymi musiała się zajmować, gdy zaczęła pracować na Uniwersytecie Warszawskim w Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej. Mogę powiedzieć z własnego doświadczenia, że gdy było trzeba, potrafiła elegancko, w rękawiczkach wycisnąć ze mnie bezlitośnie jakieś zaległe teksty.

Dla mojej żony i dla mnie Marta, była kimś więcej niż młodszą koleżanką i obiecującą badaczką. Była naszym przyjacielem, prawie przyszywanym członkiem rodziny, co wiąże się z Jej stosunkiem do zwierząt. Marta zwierzaki kochała i zgadzała się często, aby na czas naszych nieobecności w kraju przeprowadzić się do nas by opiekować się naszymi kotami. Opiekowała się zresztą także zwierzakami innych archeologów w czasie ich wyjazdów. Kilka naszych kocich pokoleń ją uwielbiało wyczuwając Jej ciepło i życzliwość. Dawały się Jej rozpieszczać. Bardzo lubiliśmy czytać charakterystyki naszych kotów i dowcipne komunikaty na temat stosunków ludzko-kocich, jakie nam wysyłała. Poprzez te relacje coraz lepiej poznawaliśmy nowe oblicze Marty, Jej smutki i radości.

Przez te 15 lat patrzyłem jak Marta rozwijała się od pełnej młodzieńczego entuzjazmu studentki do dojrzałego badacza, targanego niekiedy różnymi wątpliwościami i w gruncie rzeczy nieśmiałego, ale zawsze dobrego i pełnego ciepła człowieka.

Sisterko, wiedz, że jeszcze przez wiele lat kilka pokoleń archeologów będzie Cię wspominać wieczorami w różnych dziwnych krajach. Twoje powiedzonka, sarkastyczne poczucie humoru, Twoje przygody i wreszcie to, co napisałaś, bo jest to kawałek dobrej archeologii. Bardzo będzie nam wszystkim Ciebie brakować. I będziemy pamiętać.

Piotr Bieliński,
Przewodniczący Rady Naukowej CAŚ UW