Piotr Parandowski
1944 – 2012
Piotr był bardzo obecnym uczestnikiem wielu naszych ekspedycji archeologicznych. Wcześnie w swej karierze doszedł do wniosku, że nie dla niego drobiazgowe analizy i opisy przedmiotów. Porzucił więc symbolikę dionizyjską rzymskich sarkofagów zaraz po magisterium. Nie pociągał go rygor akademicki, chociaż był do niego przygotowany przez te same studia u profesora Michałowskiego, co inni koledzy z jego pokolenia. Rozumiał rzeczywistość, starożytną i dzisiejszą, jako artysta i taki sposób widzenia wnosił w codzienne życie archeologów na wykopaliskach w Egipcie, Syrii czy Sudanie.
Nie chodziło oczywiście tylko o rozmowy. Piotr przyjeżdżał ze swoją staroświecką kamerą, którą późno i z wahaniem wymienił na bardziej nowoczesny model. Przywoził z Bliskiego Wschodu filmy, które pokazują nie tylko odsłanianie ruin, nie tylko poszukiwanie przeszłości, ale także świat dzisiejszy, życie arabskiego miasta, ludzi i rzeczy widziane ze zrozumieniem i sympatią. Tak pokazał swoją ukochaną Aleksandrię, gdzie rozpoczął swoją znajomość ze Wschodem (a także ze swoją żoną Ewą): nie tylko polskie wykopaliska na Kom el-Dikka, ale też domy i ulice, które też już się stały niemym świadectwem przeszłości lewantyńskiej metropolii, ale też dzisiejszych kupców i przechodniów. Tak widział również syryjską dolinę Orontesu i wieś Hawarte, gdy dokumentował tam malowidła w mitraickiej grocie, które Ewa konserwowała. A przy innych okazjach, zawsze z Ewą, filmował Neapol, Rzym, Sienę, Jerozolimę czy Zanzibar. Do wszystkich swoich filmów pisał własne komentarze, równie ważne jak obrazy. To bardzo piękne filmy.
Ostatnio filmy Piotra z trudem przebijały się w dzisiejszej telewizji, nie mają bowiem nic wspólnego z wszechwładną estetyką klipu i powierzchownej, pośpiesznej mieszanki, która niczego nie tłumaczy i niewiele pozostawia w pamięci. Pewien jestem jednak, że przetrwają dłużej. Pozostaną świadectwem nie tylko prac archeologicznych, ale także świata, który zmienia się tak szybko, a który Piotr zdążył zobaczyć i zrozumieć.< W ostatnich latach zaczął pisać wspomnienia. To nie są anegdoty o znajomych ani uporządkowany chronologicznie pamiętnik, to świadectwo wielkiej wrażliwości, pamięci uczuciowej, rozumienia ludzi i spraw. Tytuł pierwszej z tych książek, Nie ma, a jest, najlepiej tłumaczy jej zawartość. Żywa obecność w pamięci autora decydowała o pomieszczeniu, w porządku zapewne dla niego oczywistym, kolejnych szkiców o podróżach, spotkaniach, refleksjach. To Mitologia wspomnień, jak nazywa się następna książka Piotra. Trzecia, niestety ostatnia (a zaczął już pisać następną), nazywa się Goście Nieborowa i zawiera nie tylko własne wspomnienia, także z dzieciństwa, gdy często bywał w pałacu z rodzicami, ale też przenikliwe, choć subiektywne (ale nigdy złośliwe czy małostkowe) opinie o tylu większych i mniejszych znakomitościach, które w Nieborowie bywały.
Piotr pozostawił wiele, nie tylko w pamięci tych, którzy go znali. Chociaż go już nie ma, to jest.
Michał Gawlikowski